sobota, 27 grudnia 2014

.1.

Weronika Maj miała przerwę w pracy. Rozsiadła się w szatni i masowała obolały kark. Była niewysoką, drobną brunetką o dużych zielonych oczach. Nie była pięknością, ale do brzydkich też nie należała. Piersi miała drobne, lecz krągłe, wcięcie w tali znaczące.
Pracowała jako pomocnica szefa kuchni, praca była ciężka, ponieważ jej szef był tyranem, zabójczo przystojnym tyranem.
Daniel Biernacki, po trzydziestce, wysoki. Kruczoczarne bujne włosy, ciemnobrązowe oczy, które momentami stawały się czarne, najczęściej gdy spoglądały na nią ze złością. Nieraz Weronikę przechodziły dreszcze od tego spojrzenia.
Oparła się wygodnie na krześle i przymknęła oczy. Dziś Daniel znowu chodził wściekły, Weronika dwa razy usłyszała groźbę wyrzucenia z pracy. Nic złego nie zrobiła, starała się, dawała z siebie wszystko, ale on tego nie widział.
  • Długo jeszcze będziesz się lenić? - drgnęła na dźwięk jego niskiego głosu.
  • Pozwolił mi pan iść na przerwę.
  • Teraz cię informuję, że przerwa skończona. Nikt ci nie będzie płacił za siedzenie. - obrzucił ją krytycznym spojrzeniem. - Została już tylko Lidka, razem wydacie prosiaka o drugiej. Ja jadę do domu, kuchnia ma być wysprzątana na błysk.
  • Zostawi nas pan? - zapytała patrząc na niego z niedowierzaniem.
Pracowała dopiero miesiąc, a dzisiaj odbywało się wesele na czterysta osób. Czy naprawdę zamierzał ją zostawić samą z dziewczyną, która odbywała staż i niezbyt dobrze sobie radziła? Znowu na niego spojrzała. Jedną brew miał lekko uniesioną, a na ustach kpiący uśmieszek, który jasno dawał do zrozumienia, że nie interesują go jej problemy. Sprawdzał ją. To miał być test, od tego zależało czy będzie miała pracę.
  • Dobrze, szefie. - powiedziała podnosząc się z krzesła.
  • Mam rozumieć, że wszystkiego dopilnujesz? - zapytał z tym swoim denerwującym uśmieszkiem. Miała ochotę podejść do niego i zmazać mu go z twarzy.
  • Tak. - mruknęła. - Jutro pan wszystko sprawdzi.
Przechodząc koło niego musiała wstrzymać powietrze. Zawsze gdy tylko znaleźli się tak blisko siebie, z nią działo się coś dziwnego, nie mogła się dobrze wysłowić, drżały i pociły się ręce. Był taki wysoki, że jej głowa znajdowała się na poziomie jego klatki piersiowej. Od jego zapachu kręciło jej się w głowie. Wymknęła się szybko z szatni i odetchnęła. Najgorsze było to, że on najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę z tego co z nią robi.
Daniel wychodząc z restauracji miał przed oczami śliczną buźkę swojej pracownicy. Te wielkie zielone oczy prześladowały go od miesiąca, szukał pretekstu żeby ją zwolnić. Miał już kiedyś do czynienia z taką kobietą. Mała, drobna, niby nie może skrzywdzić, ale tamta złamała mu serce. Od tamtej pory kobiet używał wyłącznie dla własnych potrzeb. Jasno stawiał warunki. Większość kobiet się zgadzała i same czerpały przyjemność z takiego związku. Zdarzały się wyjątki, które mimo wszystko chciały czegoś więcej, wtedy szybko zrywał kontakt i rozglądał się za jakąś nową. Był z Anką trzy lata, myślał, że to coś prawdziwego, latał z nią jak zakochany szczeniak. Chciał jej dać wszystko, a ona go zdradziła. Zdeptała jego miłość, dumę i serce. Od tamtej pory nie zaufał już żadnej i nie zamierzał tego zmieniać, ale gdy spoglądał w te zielone oczy. Miał ochotę rzucić się na nią, zacałować i zamknąć w mocnym uścisku. Zdusił w ustach przekleństwo i wsiadł do auta.
Następnego ranka, gdy Daniel wszedł na kuchnie, z niezadowoleniem stwierdził, że jest posprzątane. Miał nadzieję, że tym razem Weronice podwinie się noga. Pozapalał światła i poszedł do szatni się przebrać.
Od razu rzuciła mu się w oczy postać śpiąca na ławie. Weronika. Podszedł do niej po cichu i sycił oczy jej widokiem. Leżała skulona, lewą rękę użyła jako poduszki, przykryta była czerwoną zapaską. Jej długie włosy zamiatały podłogę. Znów poczuł ten impuls by wziąć ją w ramiona i nigdy nie puścić.
  • Cholera jasna! - warknął wściekły na siebie, co obudziło dziewczynę. Zerwała się szybko do pozycji siedzącej.
  • Co? Co się stało? - pytała jeszcze nierozbudzona, wyglądała tak pięknie, że Daniel musiał zacisnąć pięści.
  • Co ty tu robisz?! - krzyknął na nią, a ona skuliła się.
  • Ja... Długo mi to zajęło... Skończyłam dopiero niedawno... Wiedziałam, że muszę przyjść na dziewiątą, nie było sensu, żebym wracała do domu... Nie chciałam zasypiać, tylko trochę odpocząć... Ale... - tłumaczyła się nerwowo, na co Daniel zmarszczył brwi, wcale nie chciał jej wystraszyć.
  • Musisz jechać do domu, nie będę miał dzisiaj z ciebie pożytku, dziewczyno.
  • Nie, nie. Proszę mi dać pięć minut. Zaraz doprowadzę się do porządku. Dziś niedziela, mamy tylko pięćdziesiąt dań na wywóz. Obiecuję, że dam radę.
  • A Lidka o której wyszła?
  • Zaraz po panu...
  • Co?! - krzyknął, a ona znowu drgnęła. - I nie zadzwoniłaś po mnie?! Postanowiłaś, że sama wydasz prosiaka na czterysta osób?! Rozum postradałaś?!
  • Proszę, niech pan na mnie nie krzyczy. Nic się nie stało, dwóch kelnerów mi pomogło. Nie chciałam pana denerwować telefonami po nocy. Chyba miał pan świadomość, że coś takiego może się zdarzyć. Lidka to młoda dziewczyna.
  • Jest w twoim wieku, chyba?
  • Lidka ma dwadzieścia dwa lata. Poza tym jest trochę rozpieszczona i nie zna życia. - odpowiedziała.
  • A ty masz ile?
  • Ma pan moje dokumenty na swoim biurku. To nie jest temat do rozmowy. Niech mi pan lepiej odpowie, co mam szykować, penne w sosie gorgonzola z kurczakiem, czy jednak zwykle filety?
  • Czekam na telefon od tego dupka, co zamawiał. Na pewno sos gorgonzola będzie potrzebny, ale najpierw zrób kawę i nie pyskuj. - i wyszedł z szatni.
Weronika stała przez chwilę w miejscu i zaciskała pięści. Ten człowiek doprowadzał ją do furii. Krzyczał na nią, po chwili był łagodny, jak baranek. Nie mogła nadążyć za jego humorami. W jednej chwili spoglądał na nią z jakimś uczuciem, a parę minut później jego oczy rzucały błyskawice, jakby dopuściła się jakiejś zbrodni. Wzruszyła ramionami, zawiązała zapaskę na biodrach i wyszła z szatni. Nie będzie o nim myślała. Nie będzie myślała o żadnym facecie, już dawno to sobie obiecała.

1 komentarz:

  1. Co za bezczelny tyran. Bo co, bo jedna go zdradziła, to musi odrzucać od siebie następną i ją tak ranić? Aw, już go nie lubię! Nie wolno tak postępować, a tym bardziej z powodów urojonej miłości, szef to szef i nie może jej zwolnić bo się zakochał. Ale może dla niej byłoby tak lepiej, a nie taka pomiatana przez debila. Uch! Czekam na więcej. :D Daj mi go znienawidzić xD

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy