wtorek, 30 grudnia 2014

.4.

Do otwarcia restauracji była jeszcze godzina, a on miotał się po swoim gabinecie w furii. Był wściekły na siebie, za swoją reakcje i na nią, za jej głupie pytanie. Znowu ją poniżył i dodatkowo śmiertelnie wystraszył. Widział w jej oczach przerażenie. A przecież nie to chciał widzieć. Chciał widzieć w jej oczach uległość, pożądanie...
Gdy Weronika doszła do siebie, była rozgoryczona. Pierwszy raz pokochała i okazało się to błędem. Nie ja pierwsza, pomyślała. Podniosła się z podłogi i postanowiła: odchodzę. To nie mogłoby się dobrze skończyć, gdybym tu została. Stanęła przed drzwiami gabinetu i zapukała, czekała chwilę, aż otworzył jej drzwi. Starała się wyglądać dumnie, ale wiedziała, że to bez sensu, zapłakana, cała potargana.
  • Chcę ci powiedzieć, że odchodzę. - powiedziała na jednym wdechu. Przez chwilę przyglądał się jej tajemniczo.
  • Nie możesz teraz, jutro wyjeżdżamy na szkolenie czternastodniowe. Swoją drogą i tak obowiązuje cie dwutygodniowe wypowiedzenie.
  • Nic nie wiem o żadnym szkoleniu. Nie powiedziałeś mi o nim.
  • Możliwe... Znasz mnie, czasem o czymś zapomnę. - mrugnął do niej.
  • Chcesz mnie wyszkolić, a później pozwolisz mi odejść, tak?
  • Może zmienisz zdanie, może nie będziesz chciała odchodzić.
  • Wątpię. Ale dzisiaj jadę do domu, skoro muszę się spakować na dwa tygodnie. - powiedziała i wyszła.
Daniel dosłownie rzucił się na laptopa. Wyszukał w internecie jakieś kompleksowe szkolenie dla restauracji i przelał pieniądze na konto, zgrzytając zębami, że te bzdury są tak drogie. Złapał się za głowę i pomyślał, że zwariował. Przez tą babę wydał cztery tysiące. Zastanawiał się, co mu odwaliło z tym szkoleniem. Teraz musi zamknąć restauracje na dwa tygodnie. Oszalał. Ale przypomniał sobie ten strach, gdy powiedziała, że odchodzi.
  • Chodzi tylko o seks. - mruknął do siebie. - Po prostu chcę ją przelecieć. Tylko tyle. Nic więcej.
Nawet dla niego samego zabrzmiało to nieszczerze.
Weronikę obudziło pukanie do drzwi. Zerwała się z łóżka i pobiegła otworzyć. Przed nią stał Daniel, zastanawiała się, jak to możliwe, że jest piękniejszy niż wczoraj. Złość na niego już dawno wyparowała, chyba mogłaby mu wszystko wybaczyć. Przegrała z nim walkę o swoje serce. Zdobył je, choć w ogóle się o nie nie starał. Westchnęła i wpuściła go do środka.
  • Chyba zaspałam. - mruknęła chcąc rozładować napiętą atmosferę,
  • Przyjechałem wcześniej. - odpowiedział. - Ubierz się, a ja zrobię kawy, chyba, że chcesz porobić coś innego.
Uśmiechnął się do niej znacząco, powiódł spojrzeniem po jej ciele okrytym jedynie cienką koszulką. Przełknęła głośno ślinę.
  • Nie chcę. - szepnęła. - Idź do kuchni
Wskazała mu kierunek a sama zamknęła się w swoim pokoju. Oparła się o drzwi i parę razy odetchnęła głęboko. Dreszcz ją przeszedł, gdy jej spojrzenie padło na łóżko. Nieznane emocję budziły się w jej ciele. Chciała go zawołać, jej zdradzieckie ciało całe tego pragnęło, ale rozum mówił nie. Zabawi się i cię zostawi. Nie zależy mu na tobie. On chcę twojego ciała.
Daniel krzątał się po jej kuchni, małej, ale przyjemnie urządzonej. Całą noc o niej myślał. Leżał w swoim ogromnym łóżku, samotny, a jego myśli krążyły wokół tej drobnej tygrysicy, przed oczami miał wyobrażenie jej nagiego, giętkiego ciała, wijącego się pod nim. Jego męskość bolała go tak bardzo, że aż pogryzł poduszkę. Mógł zadzwonić do jednej ze swoich znajomych, ale wiedział, że to nic by mu nie pomogło. Nie chciał innych, chciał tylko jej. Teraz wiedział, że jest za ścianą, możliwe, że nawet naga... Skupił się na robieniu kawy, byle tylko o niej nie myśleć. Mógł przysiąc, że byłby zdolny rozwalić ścianę, żeby tylko ją dostać,
Gdy weszła do kuchni, Daniel siedział już przy stole, przy dwóch kubkach aromatycznej, parującej kawy. Był tak zamyślony, że nawet nie zauważył kiedy weszła. Usiadła naprzeciwko niego i przyciągnęła do siebie kubek. W końcu jego wzrok spoczął na niej. W mgnieniu oka wstał od stołu porwał ją na ręce i bez żadnego uprzedzenia zaczął całować. Był to brutalny pocałunek, chciał ją pokonać, zmusić do uległości. Weronika jednak nie była na to gotowa, zaczęła go odpychać, na co on zaczynał ją całować namiętniej. Z jej gardła wydarł się jęk przyzwolenia, przesunęła ręce na jego szyję, dociskając go do siebie mocniej. Nie odczuwała strachu, gdy niósł ją do pokoju. Postawił ją na ziemi i zaczął zdejmować jej ubranie. Gdy została w samej bieliźnie pchnął ją delikatnie na łóżko. Pochylił się nad nią sycąc oczy widokiem jej skrytych krągłości. Palcem dotknął guziczka na czubku piersi, na co ona zadrżała. Ustami musnął go przez tkaninę. Fala gorąca zalała całe jej ciało. Obserwował jej reakcje i wydawał się zadowolony z siebie. Pocałował ją, z czułością dorównywającej poprzedniej brutalności. Roztapiała się pod jego dotykiem, z każdą chwilą chciała więcej. Zniknęły gdzieś jej wszystkie wątpliwości. Był tylko on. Przestała myśleć o przyszłości, chciała tego, kochała go, więc, chociaż przez chwilę chciała z nim być.
Jego ręce przesuwały się coraz śmielej po jej ciele. Pieściły drobne, kształtne piersi, każdej poświęcał tyle samo uwagi. Weronika drżała pod jego dotykiem, jak liść na wietrze. W końcu szarpnięciem pozbył się bielizny, leżała przed nim naga. Patrząc na nią, zaczął się rozbierać, a ona obserwowała go bez mrugnięcia okiem. Położył się na niej, przygniatając ją do łóżka. Strach powrócił.
  • Nie... Danielu... Nie...
  • Tak... Pozwól mi... - zaczął ją znowu ją całować, aż poczuł, że pod nim topnieje.
Wsunęła mu palce we włosy i mocniej przyciągnęła do siebie. W pewnym momencie poczuła jego dłoń między udami, w miejscu, gdzie jeszcze nikt jej nie dotykał, chciała mu o tym powiedzieć, ale słowa ugrzęzły jej w gardle pod wpływem zmysłowej pieszczoty, poruszał palcami coraz szybciej, ustami zagarnął jedną z brodawek, to ssąc, to przygryzając. Coś w niej pękło. Krzyknęła głośno, przyciągając go do siebie. Dał jej chwilę na ochłonięcie. Po paru minutach poczuła jego członek miejscu, gdzie wcześniej dotykały ją jego palce.
  • Zaczekaj... - szepnęła.
  • Nie mogę już dłużej. - wydusił i wdarł się w nią jednym mocnym pchnięciem.
Krzyknęła z bólu. Znieruchomiał i spojrzał na nią. Obserwował dwie łzy spływające z jej oczu. Nie dowierzał. Była dziewicą. Czuł, że jest niedoświadczona, ale sądził... Był przekonany, że ten pierwszy raz miała już za sobą.
  • Czemu mi nie powiedziałaś? - zapytał ocierając policzkiem jej łzy.
  • Chciałam, przed chwilą... - odpowiedziała i poruszyła delikatnie biodrami.
Zaczął się w niej poruszać. Westchnęła. Powoli zaczął przyśpieszać, pchnięcia stawały się coraz dłuższe i mocniejsze, z jej ust wydzierały się najpiękniejsze dźwięki, jakie kiedykolwiek słyszał. Uniosła biodra, jakby chciała mu wyjść naprzeciw, poruszali się coraz szybciej, przywarł ustami do jej piersi, spowolnił swoje ruchy, aż w końcu pchnął mocno i poczuł, jak cała napięła się wokół niego, a jej drobnym ciałkiem zaczęły wstrząsać dreszcze. Poruszył się jeszcze parę razy, krzyknął głośno i osunął się na nią.
Leżała przytulona do jego piersi. Miłość wypełniła ją całą. Czuła się tak szczęśliwa, jak nigdy w życiu. Słyszała jego głęboki oddech i wiedziała, że mogłaby tak leżeć z nim do końca życia.
Daniel był przerażony, nigdy nie czuł czegoś podobnego. Spojrzał na głowę leżącą na jego piersi. Jej włosy rozsypały się po jego klatce. Musiał coś zrobić, wiedział do czego to doprowadzi. Nie mógł znowu się zakochać. Oddać serce jakiejś kobiecie to jak wydać na siebie wyrok.
  • No... - zaczął i poczuł się jak ostatni drań. - Nie musimy jechać na to szkolenie. Chciałem cię zabrać gdzieś dalej, żeby łatwiej było cię wziąć do łóżka, ale sama mi tu wskoczyłaś.
Odsunęła się od niego gwałtownie. Nagle nagość, która jeszcze przed chwilą wydawała się cudowna, napawała ją wstrętem. Spojrzała na niego mając nadzieję, że to tylko taki okrutny żart, ale jego twarz była jak kamienna maska. Tylko w oczach przez ułamek sekundy coś mignęło. Trwało to jednak za szybko, żeby mogła to nazwać.
  • Co ty mówisz? - wyszeptała bliska płaczu. - Daniel...
  • Koteczku, chodziło mi tylko o twoje ciałko, trochę małe, ale się nadało. - uśmiechnął się sztucznie, ale ona tego nie zauważyła, nic już nie widziała, ponieważ jej oczy były pełne łez.
  • Ale ja cię kocham...
  • Kochanie... - zaśmiał się, choć sam był bliski płaczu. - Masz dwadzieścia trzy lata. Nie wiesz, co to miłość.
Wstał i zaczął się ubierać. Weronika ukryła twarz w poduszce, jej ciałem wstrząsały dreszcze, tak odmienne, od poprzednich. Spojrzał na jej plecy i zobaczył parę dużych blizn. Pochylił się i dotknął jednej z nich.
  • Co... - zaczął, ale nie był wstanie dokończyć.
  • Wiem co to miłość, jak widzisz, zostawia tylko blizny... Ty też parę zostawiłeś... Odejdź już...
  • To twój były ci to zrobił?
  • Nie... - odetchnęła. - Ojciec.

poniedziałek, 29 grudnia 2014

.3.

Weronika była przerażona. Obściskiwała się z własnym szefem przed swoim blokiem na masce samochodu! Rozejrzała się nerwowo, nikogo w zasięgu wzroku, było ciemno, a jej sąsiadami w większości to byli staruszkowie. Boże, prawie mu się tu oddała! Dotknęła ręką swoich ust, były nabrzmiałe i obolałe. Nigdy czegoś takiego nie przeżyła, co tu dużo ukrywać, była jeszcze dziewicą, całowała się z chłopakami, ale nigdy nie aż tak. Tamto to były niewinne całuski, ale tu, pożądanie było namacalne. Jak zwierzęta rzucające się na kawałek mięsa.
  • Próbujesz zapracować na podwyżkę? - zapytał, gdy oddech mu się uspokoił. - No, no. Dobra z ciebie kocica, ale może zaprosisz mnie do środka? Czy wolisz tutaj?
Weronika poczuła się jakby ktoś ją kopnął w brzuch. Zepsuł to. Zepsuł jej najpiękniejsze wspomnienie. Przed sekundą czuła się piękna i pożądana, a teraz miała wrażenie, że jest zwykłą ladacznicą. Oczy zaszły jej łzami.
  • Ja... To ty mnie pocałowałeś. - wyszeptała.
  • Owszem, ale ty się na mnie rzuciłaś, jak wygłodniała lwica. - zaśmiał się pogardliwie.
  • Jesteś podły... - łzy spłynęły po policzkach,. - Jesteś draniem.
  • Wera...
Ton jego głosu się zmienił. Wyciągnął rękę, jakby chciał ją złapać, ale ona tylko potrząsnęła głową i uciekła. Patrzył, jak wbiegła do klatki, po chwili na pierwszym piętrze zapaliło się światło. Jakaś drobna sylwetka usiadła przy oknie i ukryła twarz w dłoniach. Zacisnął pięść i uderzył w drzewo, które stało obok. Był idiotą, przed chwilą miał w ramionach najsłodszy ciężar. Całował najwspanialsze usta. Wdychał cudowny zapach i ze strachu, żeby ona nie odkryła jaką ma nad nim władzę palnął najgorsze świństwo, jakie w tamtej chwili mu przyszło do głowy. Wsiadł do samochodu, chwilę jeszcze powyzywał na siebie w myślach i rzucając ostatnie spojrzenie w jej okno odjechał.
Obudziła się wcześnie rano, pomimo wczorajszego zmęczenia nie mogła zasnąć. Pół nocy odtwarzała chwilę z Danielem. Miał racje, zachowała się jak dziwka. On ją tylko pocałował, a ona dociskała go do siebie, szarpała, jęczała. O boże... Ukryła twarz w poduszce i znowu zalała się łzami. Chciała nie iść do pracy, zaszyć się w swoim małym mieszkanku i nigdy nie wychodzić. Niestety, musiała pracować. Zebrała się w końcu z łóżka, wykonała poranną toaletę. W lustrze zauważyła otarcia na szyi od jego zarostu, przeszedł ją dreszcz i od razu poczuła do siebie obrzydzenie. Wygłodniała lwica... Potrząsnęła głową i zaczęła się ubierać.
Był koniec września. Pogoda całkowicie odpowiadała jej emocjom. Padało, było zimno i nieprzyjemnie. Wychodząc z klatki od razu go zauważyła. Przystanęła niepewna co zrobić, ale gdy tylko on wysiadł z auta ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Szła szybkim krokiem, prawie biegła, ale on był uparty i szybko ją złapał. Odwrócił ją w swoją stronę i przyglądał się. Starała się nie myśleć co on widzi. Podkrążone i czerwone oczy. Na pierwszy rzut oka widać, że mało spała, a większość nocy przepłakała. Jego wzrok powędrował na szyje i Weronika od razu poczerwieniała. To jest dowód, że on też się na nią rzucił. Dotknął delikatnie otarcia. Spojrzał jej w oczy. Parę razy otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale za każdym razem je zamykał. W końcu przyciągnął ją do siebie i zamknął w mocnym uścisku. Oparł brodę o jej głowę i tak stali przez jakiś czas. Nie zwracał uwagi na deszcz, a ona stała niepewna, co zrobić. Było jej dobrze w jego ramionach, mogłaby tak stać nawet i tydzień, ale przypomniała sobie, jak ją wczoraj potraktował.
  • Puść mnie. - odezwała się po pewnym czasie.
  • Przepraszam cię, aniołku.
Roztopiła się od dźwięku jego głosu i od pieszczotliwego słówka.
  • Jesteś taka młodziutka. Niedoświadczona, a ja... stary dupek... Przepraszam cię... - pochylił się i pocałował ją w czoło. Znów poczuła łzy pod powiekami, wzruszenie chwyciło ją za gardło. Nikt nigdy nie był dla niej taki czuły. Miała wrażenie, że tego nie zniesie.
  • Puść mnie, proszę. - wyszeptała przez zdławione gardło.
  • Weroniko, naprawdę głupio się zachowałem, wybaczysz mi? - zapytał, wypuszczając ją z uścisku.
  • Tak...
  • Nie mogę patrzeć na twoje łzy... - mruknął i otarł łzy z policzków. - Chodź, zawiozę cię.
  • Skąd pan wiedział o której wychodzę? - zapytała, gdy wsiedli do samochodu.
  • Sprawdziłem rozkłady autobusów. - odpowiedział. - Mów mi Daniel. W naszej sytuacji głupio, żebyś zwracała się do mnie per pan.
Zaśmiał się próbując rozładować sytuację.
  • Chciałabym, żeby wczorajsza sytuacja więcej się nie powtórzyła. - powiedziała odwracając od niego wzrok. - Dlatego muszę się zdystansować.
  • To się więcej nie powtórzy, Weroniko. - powiedział tak zmysłowym szeptem, że aż krew w niej zawrzała.
  • Nie odzywaj się tak do mnie. - warknęła.
  • Ale jak, kochanie? - zamruczał.
  • Daniel! - krzyknęła. - Obiecałeś!
  • Właśnie o to mi chodziło, aniołku. - zaśmiał się zadowolony, a ona z nerwów aż zgrzytnęła zębami.
Jechali w całkowitej ciszy, on rozbawiony, ona wściekła. Co chwilę na nią spoglądał i coraz szerzej się uśmiechał. Jej obrażona minka i wydęte usteczka bardzo go śmieszyły. Nawet wściekła wyglądała cudownie. Już postanowił, będzie ją miał całą. Przez jedną noc, może dwie, będzie tylko jego. Zauważył, że bardziej kierowała się instynktem niż doświadczeniem. On ją nauczy. Musi opracować plan i przemyśleć go dokładnie. Poczuł, że jego spodnie zrobiły się ciaśniejsze niż zazwyczaj i z trudem przełknął ślinę. Jeszcze trochę.
W restauracji zjawili się pierwsi i dużo przed czasem. Gdyby jechała autobusem, byłaby dopiero w połowie drogi. Złość już jej przeszła. Nie mogła się na niego długo gniewać. Gdy tylko na niego spoglądała i widziała jego pełen zadowolenia z siebie uśmiech, miękły jej kolana. Jak to możliwe, że zakochała się w tym człowieku? Nie znała jego przeszłości. Jedyne co o nim wiedziała, to to, że jest kobieciarzem, został zraniony, jest gburem i nie liczy się z innymi. Gdzie tu powody do miłości? Jedynie to, że ktoś go skrzywdził, ale nawet nie znała szczegółów, dowiedziała się tego od Jolki, jednej z kelnerek. Był z jakąś kobietą dość długi czas, a ona go podobno zdradziła. Tylko tyle. Gdy byli już w szatni zebrała się na odwagę i zapytała.
  • Opowiesz mi o... o tej kobiecie? O Ani, tak? - zauważyła, jak uśmiech zszedł mu z twarzy i od razu pożałowała tego pytania.
  • A co ci daje prawo zadawać takie pytania?! Myślisz, że jesteśmy razem?! Zaczynasz planować ślub po jednym buziaczku?! Przykro mi mała, ale najpierw musisz ściągnąć swoje ubranko, zobaczymy co tam masz i wtedy postanowimy! - wykrzyczał i do niej doskoczył.
Skamieniała ze strachu i wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Gdy poruszył ręką skuliła się w oczekiwaniu na cios. Zamarł. Osunęła się po ścianie, głowę schowała w kolanach. Jej ciałem wstrząsały dreszcze.
  • Weronika... - odezwał się klękając przy niej. - Myślałaś, że chcę cię uderzyć?
Odpowiedziało mu tylko głośne pociągnięcie nosem.
  • Ktoś cię bił? - zapytał i zbladł, gdy usłyszał głośniejsze łkanie.
Nie wiedział, co zrobić, jak przeprosić, kolejny raz, więc wyszedł mocno trzaskając drzwiami.

niedziela, 28 grudnia 2014

.2.

Właściciel firmy, w której odbywało się szkolenie, zdecydował się na makaron. Daniel chodził wściekły i wyzywał, ponieważ, mężczyzna zadzwonił o godzinę za późno a wcześniej nie odbierał telefonów, Lidka się spóźniła, a Piotr, chłopak, który zajmował się dowozem, miał wyłączony telefon.
Wera starała się nie wchodzić mu w drogę i uwijała się najszybciej, jak potrafiła.
  • Lidka! - krzyknęła. - Naszykuj mi pięćdziesiąt styropianowych pojemników!
  • A gdzie są?
  • Lidka! Gdzie mają być? W magazynie. Leć szybko.
Przyszła po jakichś piętnastu minutach, leniwie zaczęła rozkładać pojemniki. Wera zaniosła na wydawkę durszlak z makaronem, postawiła na blacie i załamała ręce.
  • Lidka to są pojemniki na zupę! Zwariowałaś? - warknęła.
  • Przecież nie powiedziałaś mi o jakie ci chodzi. - jęknęła.
  • Boże, dziewczyno, myśl trochę, to nie boli, naprawdę.
Lidka ponownie poleciała na magazyn, a Wera zdejmowała pojemniki z blatu, nie dowierzając w głupotę stażystki.
  • Jesteś jednak głupia. - usłyszała śmiech za plecami. - Pojemniki na zupę do makaronu. Brawo! Gratuluję inteligencji. Po dzisiejszej nocce, cóż, pomyślałem sobie, że jednak coś z ciebie będzie, ale jak to się mówi, nie oceniaj dnia przed zachodem słońca.
  • Ja... Ale to nie ja...
  • Przestań się tłumaczyć – zaśmiał się. - To nic nie da...
Chciał coś jeszcze powiedzieć, ale w tym momencie na kuchnie weszła Lidka.
  • Jezu Wera, przepraszam. - odezwała się z głupim chichotem. - Moim zdaniem pojemniki na zupę bardziej się nadają do tych klusek.
Daniel przyglądał się Lidce, jak rozkłada nowe pojemniki, ponieważ bał się spojrzeć na inną kobietę, która stała w tym pomieszczeniu. Szybko uwinęły się z wydaniem, chwilę przed końcem na kuchnie wpadł Piotrek, który miał dostarczyć zamówienie. Wera odesłała Lidkę do domu, a sama jeszcze krzątała się po kuchni sprzątając i wyłączając sprzęty.
Trzy razy chciał coś do niej powiedzieć, może przeprosić, ale po dłuższym zastanowieniu zostawił tą sprawę niezałatwioną. Tak będzie lepiej. Zauważył, że ją do niego ciągnie. Ona jeszcze nie zdawała sobie sprawy, że jego też. Była młoda i najwyraźniej niedoświadczona. Niech go uważa za gbura i prostaka, ale gdy zauważył jej spuszczoną główkę i zwieszone drobne ramiona, całe postanowienie nie rozmawiania z nią poszło w cholerę.
  • Chodź, odwiozę cię do domu. - mruknął, odezwał się tak niespodziewanie, że aż drgnęła. Spojrzała na niego tymi pięknymi zranionymi oczami i już wiedział, że będzie ciężko trzymać się od niej z daleka.
  • Nie, dziękuję. - szepnęła i poszła do szatni się przebrać.
Była smutna i zraniona. Jak szybko ją ocenił! A gdy się okazało, że nie miał racji, nic nie powiedział, nie przeprosił. Czego się spodziewała? Wszyscy mężczyźni są tacy sami. Najpierw robią, później myślą. Nie powinna być zdziwiona. Jednak... Miała nadzieję, że pod tą szorstką powłoką kryje się wspaniały facet, wyjątek, ten jeden jedyny... STOP! To nie możliwe, żeby się w nim zakochać. Jest jej szefem, nawet na nią nie spojrzy, takich jak ona może mieć na pęczki.
Gdy wychodziła z pracy dopadło ją zmęczenie. Zawsze przychodziła pierwsza i wchodziła ostatnia. Taka praca. Pogasiła światła i zamknęła lokal. Na parkingu stał jeden samochód. Czarny nissan patrol. Samochód Daniela. Zatrzymała się, gdy wysiadł z auta i do niej podszedł.
  • Chodź, ledwo stoisz na nogach, zaśniesz w autobusie. - mruknął i pociągnął ją za rękę.
Wsadził ją do samochodu i pozapinał w pasy. Gdy znaleźli się twarzą w twarz, zatrzymał się. Palcem delikatnie pogłaskał ją po policzku, poczuła, jak przez jej ciało przechodzi prąd i rozpływa się gdzieś w dole brzucha. Wypuściła głośno powietrze i przymknęła oczy, modląc się żeby przestał i jednocześnie, żeby nie przestawał. Ale on odsunął się od niej. Zamknął drzwi, odetchnął parę razy i usiadł na siedzeniu kierowcy.
Nie zapytał, gdzie ją zawieź, więc na pewno musiał jeszcze raz przejrzeć dokumenty. Mieszkała na obrzeżu miasta, dość daleko od restauracji. Jej blok był ostatni w tamtej okolicy, dalej zaczynały się już domki, dojeżdżały tu tylko dwa autobusy, w dodatku o bardzo niedogodnych godzinach. Zawsze była w pracy godzinę wcześniej, bo gdyby pojechała późniejszym, to była by spóźniona i Daniel na pewno by ją zwolnił.
Spojrzała na niego, mocno zarysowana szczęka z delikatnym zarostem, zgrabny nos, może troszkę za duży, ale Weronice i tak się podobał. Oczy czujnie obserwowały drogę, włosy opadały na gładkie czoło. Wyczuł jej zainteresowanie i spojrzał na nią, zatopiła się w jego oczach, znów poczuła to przyjemne ciepło rozchodzące się po ciele. Z jego twarzy nie mogła nic wyczytać, pozostała niewzruszona. Zadawała sobie pytania, czy chociaż trochę mu się podoba, czy czuje takie same emocje jak ona. Nie odważyła się zapytać, a on znów spojrzał na drogę i chwila minęła. Osunęła się na oparcie i przymknęła oczy.
Zatrzymał się przed jej blokiem. Zauważył już chwilę wcześniej, że zasnęła. Przez całą drogę zaciskał mocno palce na kierownicy, żeby tylko się na nią nie rzucić. Jej zapach doprowadzał go do obłędu. Ciekawość, jak smakują jej usta nie pozwalała się skupić na niczym innym. Były też inne myśli. Jak by to było mieć ją nagą w swoim łóżku. Czy była by chętna i uległa? Czy raczej sztywna, jak kłoda? Wysiadł z auta, podszedł od strony pasażera i otworzył drzwi. Nachylił się nad nią, wdychając delikatny zapach lilii, nie poruszyła się. Musi dać sobie z nią spokój! Przecież nawet nie była taka piękna, ale było w niej coś, co go do niej przyciągało. Musi przestać o niej myśleć. Ale najpierw musi ją pocałować. Musi, bo inaczej zwariuje z niewiedzy. Dotknął delikatnie ustami jej ust. Otworzyła oczy i wpatrywała się w niego nierozbudzona i zdezorientowana. Musnął jeszcze raz. Usłyszał jak wciąga szybko powietrze. Owinął sobie jej włosy wokół ręki, szarpnął niezbyt delikatnie i zawładnął jej ustami. Całowała nieumiejętnie, ale to go jeszcze bardziej rozpaliło. Nie sprzeciwiała się, otoczyła rękami jego szyje i z zapałem oddawała pocałunki. Drażnił jej kąciki ust, zmuszając żeby się dla niego otworzyły, westchnęła, a on wsunął język w jej usta. Wyciągnął ją z samochodu, dalej trzymając na rękach przycisnął do drzwi, ona zaplotła mu nogi na biodrach i mocno się w niego wtuliła. Zaatakował pocałunkami jej szyję i brodę, jęki jakie wydawała, były dla niego najsłodszą muzyką, poruszył konwulsyjnie biodrami, a z jej gardła wydarł się najpiękniejszy dźwięk na świecie. Otrzeźwiał. Odepchnął ją od siebie na długość ramienia i głośno dyszał.

sobota, 27 grudnia 2014

.1.

Weronika Maj miała przerwę w pracy. Rozsiadła się w szatni i masowała obolały kark. Była niewysoką, drobną brunetką o dużych zielonych oczach. Nie była pięknością, ale do brzydkich też nie należała. Piersi miała drobne, lecz krągłe, wcięcie w tali znaczące.
Pracowała jako pomocnica szefa kuchni, praca była ciężka, ponieważ jej szef był tyranem, zabójczo przystojnym tyranem.
Daniel Biernacki, po trzydziestce, wysoki. Kruczoczarne bujne włosy, ciemnobrązowe oczy, które momentami stawały się czarne, najczęściej gdy spoglądały na nią ze złością. Nieraz Weronikę przechodziły dreszcze od tego spojrzenia.
Oparła się wygodnie na krześle i przymknęła oczy. Dziś Daniel znowu chodził wściekły, Weronika dwa razy usłyszała groźbę wyrzucenia z pracy. Nic złego nie zrobiła, starała się, dawała z siebie wszystko, ale on tego nie widział.
  • Długo jeszcze będziesz się lenić? - drgnęła na dźwięk jego niskiego głosu.
  • Pozwolił mi pan iść na przerwę.
  • Teraz cię informuję, że przerwa skończona. Nikt ci nie będzie płacił za siedzenie. - obrzucił ją krytycznym spojrzeniem. - Została już tylko Lidka, razem wydacie prosiaka o drugiej. Ja jadę do domu, kuchnia ma być wysprzątana na błysk.
  • Zostawi nas pan? - zapytała patrząc na niego z niedowierzaniem.
Pracowała dopiero miesiąc, a dzisiaj odbywało się wesele na czterysta osób. Czy naprawdę zamierzał ją zostawić samą z dziewczyną, która odbywała staż i niezbyt dobrze sobie radziła? Znowu na niego spojrzała. Jedną brew miał lekko uniesioną, a na ustach kpiący uśmieszek, który jasno dawał do zrozumienia, że nie interesują go jej problemy. Sprawdzał ją. To miał być test, od tego zależało czy będzie miała pracę.
  • Dobrze, szefie. - powiedziała podnosząc się z krzesła.
  • Mam rozumieć, że wszystkiego dopilnujesz? - zapytał z tym swoim denerwującym uśmieszkiem. Miała ochotę podejść do niego i zmazać mu go z twarzy.
  • Tak. - mruknęła. - Jutro pan wszystko sprawdzi.
Przechodząc koło niego musiała wstrzymać powietrze. Zawsze gdy tylko znaleźli się tak blisko siebie, z nią działo się coś dziwnego, nie mogła się dobrze wysłowić, drżały i pociły się ręce. Był taki wysoki, że jej głowa znajdowała się na poziomie jego klatki piersiowej. Od jego zapachu kręciło jej się w głowie. Wymknęła się szybko z szatni i odetchnęła. Najgorsze było to, że on najprawdopodobniej zdawał sobie sprawę z tego co z nią robi.
Daniel wychodząc z restauracji miał przed oczami śliczną buźkę swojej pracownicy. Te wielkie zielone oczy prześladowały go od miesiąca, szukał pretekstu żeby ją zwolnić. Miał już kiedyś do czynienia z taką kobietą. Mała, drobna, niby nie może skrzywdzić, ale tamta złamała mu serce. Od tamtej pory kobiet używał wyłącznie dla własnych potrzeb. Jasno stawiał warunki. Większość kobiet się zgadzała i same czerpały przyjemność z takiego związku. Zdarzały się wyjątki, które mimo wszystko chciały czegoś więcej, wtedy szybko zrywał kontakt i rozglądał się za jakąś nową. Był z Anką trzy lata, myślał, że to coś prawdziwego, latał z nią jak zakochany szczeniak. Chciał jej dać wszystko, a ona go zdradziła. Zdeptała jego miłość, dumę i serce. Od tamtej pory nie zaufał już żadnej i nie zamierzał tego zmieniać, ale gdy spoglądał w te zielone oczy. Miał ochotę rzucić się na nią, zacałować i zamknąć w mocnym uścisku. Zdusił w ustach przekleństwo i wsiadł do auta.
Następnego ranka, gdy Daniel wszedł na kuchnie, z niezadowoleniem stwierdził, że jest posprzątane. Miał nadzieję, że tym razem Weronice podwinie się noga. Pozapalał światła i poszedł do szatni się przebrać.
Od razu rzuciła mu się w oczy postać śpiąca na ławie. Weronika. Podszedł do niej po cichu i sycił oczy jej widokiem. Leżała skulona, lewą rękę użyła jako poduszki, przykryta była czerwoną zapaską. Jej długie włosy zamiatały podłogę. Znów poczuł ten impuls by wziąć ją w ramiona i nigdy nie puścić.
  • Cholera jasna! - warknął wściekły na siebie, co obudziło dziewczynę. Zerwała się szybko do pozycji siedzącej.
  • Co? Co się stało? - pytała jeszcze nierozbudzona, wyglądała tak pięknie, że Daniel musiał zacisnąć pięści.
  • Co ty tu robisz?! - krzyknął na nią, a ona skuliła się.
  • Ja... Długo mi to zajęło... Skończyłam dopiero niedawno... Wiedziałam, że muszę przyjść na dziewiątą, nie było sensu, żebym wracała do domu... Nie chciałam zasypiać, tylko trochę odpocząć... Ale... - tłumaczyła się nerwowo, na co Daniel zmarszczył brwi, wcale nie chciał jej wystraszyć.
  • Musisz jechać do domu, nie będę miał dzisiaj z ciebie pożytku, dziewczyno.
  • Nie, nie. Proszę mi dać pięć minut. Zaraz doprowadzę się do porządku. Dziś niedziela, mamy tylko pięćdziesiąt dań na wywóz. Obiecuję, że dam radę.
  • A Lidka o której wyszła?
  • Zaraz po panu...
  • Co?! - krzyknął, a ona znowu drgnęła. - I nie zadzwoniłaś po mnie?! Postanowiłaś, że sama wydasz prosiaka na czterysta osób?! Rozum postradałaś?!
  • Proszę, niech pan na mnie nie krzyczy. Nic się nie stało, dwóch kelnerów mi pomogło. Nie chciałam pana denerwować telefonami po nocy. Chyba miał pan świadomość, że coś takiego może się zdarzyć. Lidka to młoda dziewczyna.
  • Jest w twoim wieku, chyba?
  • Lidka ma dwadzieścia dwa lata. Poza tym jest trochę rozpieszczona i nie zna życia. - odpowiedziała.
  • A ty masz ile?
  • Ma pan moje dokumenty na swoim biurku. To nie jest temat do rozmowy. Niech mi pan lepiej odpowie, co mam szykować, penne w sosie gorgonzola z kurczakiem, czy jednak zwykle filety?
  • Czekam na telefon od tego dupka, co zamawiał. Na pewno sos gorgonzola będzie potrzebny, ale najpierw zrób kawę i nie pyskuj. - i wyszedł z szatni.
Weronika stała przez chwilę w miejscu i zaciskała pięści. Ten człowiek doprowadzał ją do furii. Krzyczał na nią, po chwili był łagodny, jak baranek. Nie mogła nadążyć za jego humorami. W jednej chwili spoglądał na nią z jakimś uczuciem, a parę minut później jego oczy rzucały błyskawice, jakby dopuściła się jakiejś zbrodni. Wzruszyła ramionami, zawiązała zapaskę na biodrach i wyszła z szatni. Nie będzie o nim myślała. Nie będzie myślała o żadnym facecie, już dawno to sobie obiecała.

Obserwatorzy