Weronika
była przerażona. Obściskiwała się z własnym szefem przed swoim
blokiem na masce samochodu! Rozejrzała się nerwowo, nikogo w
zasięgu wzroku, było ciemno, a jej sąsiadami w większości to
byli staruszkowie. Boże, prawie mu się tu oddała! Dotknęła ręką
swoich ust, były nabrzmiałe i obolałe. Nigdy czegoś takiego nie
przeżyła, co tu dużo ukrywać, była jeszcze dziewicą, całowała
się z chłopakami, ale nigdy nie aż tak. Tamto to były niewinne
całuski, ale tu, pożądanie było namacalne. Jak zwierzęta
rzucające się na kawałek mięsa.
- Próbujesz zapracować na podwyżkę? - zapytał, gdy oddech mu się uspokoił. - No, no. Dobra z ciebie kocica, ale może zaprosisz mnie do środka? Czy wolisz tutaj?
Weronika
poczuła się jakby ktoś ją kopnął w brzuch. Zepsuł to. Zepsuł
jej najpiękniejsze wspomnienie. Przed sekundą czuła się piękna i
pożądana, a teraz miała wrażenie, że jest zwykłą ladacznicą.
Oczy zaszły jej łzami.
- Ja... To ty mnie pocałowałeś. - wyszeptała.
- Owszem, ale ty się na mnie rzuciłaś, jak wygłodniała lwica. - zaśmiał się pogardliwie.
- Jesteś podły... - łzy spłynęły po policzkach,. - Jesteś draniem.
- Wera...
Ton
jego głosu się zmienił. Wyciągnął rękę, jakby chciał ją
złapać, ale ona tylko potrząsnęła głową i uciekła. Patrzył,
jak wbiegła do klatki, po chwili na pierwszym piętrze zapaliło się
światło. Jakaś drobna sylwetka usiadła przy oknie i ukryła twarz
w dłoniach. Zacisnął pięść i uderzył w drzewo, które stało
obok. Był idiotą, przed chwilą miał w ramionach najsłodszy
ciężar. Całował najwspanialsze usta. Wdychał cudowny zapach i ze
strachu, żeby ona nie odkryła jaką ma nad nim władzę palnął
najgorsze świństwo, jakie w tamtej chwili mu przyszło do głowy.
Wsiadł do samochodu, chwilę jeszcze powyzywał na siebie w myślach
i rzucając ostatnie spojrzenie w jej okno odjechał.
Obudziła
się wcześnie rano, pomimo wczorajszego zmęczenia nie mogła
zasnąć. Pół nocy odtwarzała chwilę z Danielem. Miał racje,
zachowała się jak dziwka. On ją tylko pocałował, a ona dociskała
go do siebie, szarpała, jęczała. O boże... Ukryła twarz w
poduszce i znowu zalała się łzami. Chciała nie iść do pracy,
zaszyć się w swoim małym mieszkanku i nigdy nie wychodzić.
Niestety, musiała pracować. Zebrała się w końcu z łóżka,
wykonała poranną toaletę. W lustrze zauważyła otarcia na szyi od
jego zarostu, przeszedł ją dreszcz i od razu poczuła do siebie
obrzydzenie. Wygłodniała lwica... Potrząsnęła głową i zaczęła
się ubierać.
Był
koniec września. Pogoda całkowicie odpowiadała jej emocjom.
Padało, było zimno i nieprzyjemnie. Wychodząc z klatki od razu go
zauważyła. Przystanęła niepewna co zrobić, ale gdy tylko on
wysiadł z auta ruszyła w stronę przystanku autobusowego. Szła
szybkim krokiem, prawie biegła, ale on był uparty i szybko ją
złapał. Odwrócił ją w swoją stronę i przyglądał się.
Starała się nie myśleć co on widzi. Podkrążone i czerwone oczy.
Na pierwszy rzut oka widać, że mało spała, a większość nocy
przepłakała. Jego wzrok powędrował na szyje i Weronika od razu
poczerwieniała. To jest dowód, że on też się na nią rzucił.
Dotknął delikatnie otarcia. Spojrzał jej w oczy. Parę razy
otwierał usta żeby coś powiedzieć, ale za każdym razem je
zamykał. W końcu przyciągnął ją do siebie i zamknął w mocnym
uścisku. Oparł brodę o jej głowę i tak stali przez jakiś czas.
Nie zwracał uwagi na deszcz, a ona stała niepewna, co zrobić. Było
jej dobrze w jego ramionach, mogłaby tak stać nawet i tydzień, ale
przypomniała sobie, jak ją wczoraj potraktował.
- Puść mnie. - odezwała się po pewnym czasie.
- Przepraszam cię, aniołku.
Roztopiła
się od dźwięku jego głosu i od pieszczotliwego słówka.
- Jesteś taka młodziutka. Niedoświadczona, a ja... stary dupek... Przepraszam cię... - pochylił się i pocałował ją w czoło. Znów poczuła łzy pod powiekami, wzruszenie chwyciło ją za gardło. Nikt nigdy nie był dla niej taki czuły. Miała wrażenie, że tego nie zniesie.
- Puść mnie, proszę. - wyszeptała przez zdławione gardło.
- Weroniko, naprawdę głupio się zachowałem, wybaczysz mi? - zapytał, wypuszczając ją z uścisku.
- Tak...
- Nie mogę patrzeć na twoje łzy... - mruknął i otarł łzy z policzków. - Chodź, zawiozę cię.
- Skąd pan wiedział o której wychodzę? - zapytała, gdy wsiedli do samochodu.
- Sprawdziłem rozkłady autobusów. - odpowiedział. - Mów mi Daniel. W naszej sytuacji głupio, żebyś zwracała się do mnie per pan.
Zaśmiał
się próbując rozładować sytuację.
- Chciałabym, żeby wczorajsza sytuacja więcej się nie powtórzyła. - powiedziała odwracając od niego wzrok. - Dlatego muszę się zdystansować.
- To się więcej nie powtórzy, Weroniko. - powiedział tak zmysłowym szeptem, że aż krew w niej zawrzała.
- Nie odzywaj się tak do mnie. - warknęła.
- Ale jak, kochanie? - zamruczał.
- Daniel! - krzyknęła. - Obiecałeś!
- Właśnie o to mi chodziło, aniołku. - zaśmiał się zadowolony, a ona z nerwów aż zgrzytnęła zębami.
Jechali
w całkowitej ciszy, on rozbawiony, ona wściekła. Co chwilę na nią
spoglądał i coraz szerzej się uśmiechał. Jej obrażona minka i
wydęte usteczka bardzo go śmieszyły. Nawet wściekła wyglądała
cudownie. Już postanowił, będzie ją miał całą. Przez jedną
noc, może dwie, będzie tylko jego. Zauważył, że bardziej
kierowała się instynktem niż doświadczeniem. On ją nauczy. Musi
opracować plan i przemyśleć go dokładnie. Poczuł, że jego
spodnie zrobiły się ciaśniejsze niż zazwyczaj i z trudem
przełknął ślinę. Jeszcze trochę.
W
restauracji zjawili się pierwsi i dużo przed czasem. Gdyby jechała
autobusem, byłaby dopiero w połowie drogi. Złość już jej
przeszła. Nie mogła się na niego długo gniewać. Gdy tylko na
niego spoglądała i widziała jego pełen zadowolenia z siebie
uśmiech, miękły jej kolana. Jak to możliwe, że zakochała się w
tym człowieku? Nie znała jego przeszłości. Jedyne co o nim
wiedziała, to to, że jest kobieciarzem, został zraniony, jest
gburem i nie liczy się z innymi. Gdzie tu powody do miłości?
Jedynie to, że ktoś go skrzywdził, ale nawet nie znała
szczegółów, dowiedziała się tego od Jolki, jednej z kelnerek.
Był z jakąś kobietą dość długi czas, a ona go podobno
zdradziła. Tylko tyle. Gdy byli już w szatni zebrała się na
odwagę i zapytała.
- Opowiesz mi o... o tej kobiecie? O Ani, tak? - zauważyła, jak uśmiech zszedł mu z twarzy i od razu pożałowała tego pytania.
- A co ci daje prawo zadawać takie pytania?! Myślisz, że jesteśmy razem?! Zaczynasz planować ślub po jednym buziaczku?! Przykro mi mała, ale najpierw musisz ściągnąć swoje ubranko, zobaczymy co tam masz i wtedy postanowimy! - wykrzyczał i do niej doskoczył.
Skamieniała
ze strachu i wpatrywała się w niego szeroko otwartymi oczami. Gdy
poruszył ręką skuliła się w oczekiwaniu na cios. Zamarł.
Osunęła się po ścianie, głowę schowała w kolanach. Jej ciałem
wstrząsały dreszcze.
- Weronika... - odezwał się klękając przy niej. - Myślałaś, że chcę cię uderzyć?
Odpowiedziało
mu tylko głośne pociągnięcie nosem.
- Ktoś cię bił? - zapytał i zbladł, gdy usłyszał głośniejsze łkanie.
Nie
wiedział, co zrobić, jak przeprosić, kolejny raz, więc wyszedł
mocno trzaskając drzwiami.
Witam cie serdecznie, zostawilas na moim blogu link wiec postanowilam zajrzec. Piszesz ciekawie, fabula zdaje sie byc naprawde interesujaca. Juz po tym trzecim rozdziale znienawidzilam Daniela. Kobieciarz z niego, do tego arogancki i bezczelny.
OdpowiedzUsuńJedtem bardzo ciekawa co bedzie dalej miedzy nimi, wedlug mnie Weronika powinna zrezygnowac z tej pracy i odciac sie od Daniela.
Poza tym duzy plus za to ze akcja dzieje sie w Polsce i sa polskie imiona:)
pozdrawiam i xapraszam do siebie, mile widziana twoja opinia
www.nim-ci-zaufam.blogspot.com
Chcesz mnie doprowadzić do zawału! Ja nie mogę czytać takich rzeczy, bo dostaję białej gorączki. Nienawidzę go, nie obchodzi mnie, co mu jakaś piczka zrobila, ale go absolutnie nienawidzę, nic nie daje mu prawa do traktowania innych ludzi w ten sposob! Ani to, ze jest szefem, ani to ze jest dupkiem, zranionym nie zranionym! Jak bym takiego typa dorwała w swoje pazury to bym chyba potargała!
OdpowiedzUsuńEkhem, pięknie piszesz, wzbudzasz niesamowite emocje a przy okazji wszystko jest spójne i logiczne. Awww... ;3