Zamarł.
Przypomniał sobie, jak zawsze kuliła się gdy krzyczał. Jak
osunęła się po ziemi przerażona. Już wczoraj dała mu do
zrozumienia, że ktoś ją skrzywdził, ale nie domyślił się, że
aż na taką skale, że to jej własny ojciec. Człowiek, który
powinien ją kochać. A teraz on... Pogłaskał jedną z blizn i
wyszedł. Stał przez chwilę przed drzwiami niepewny, co zrobić.
Usłyszał głośny płacz i poczuł, jak jego własne serce rozpada
się na kawałki. Możliwe, że zaprzepaścił szansę na szczęście
ze strachu. Wiedział, że nie może wejść z powrotem, że go nie
wysłucha, ani nie uwierzy. Odszedł.
DWA
LATA PÓŹNIEJ
Weronika stała z wózeczkiem
przed wejściem do restauracji. Spojrzała na swoją śpiącą
córeczkę, powinna poznać ojca. Przecież nie był złym
człowiekiem, po prostu jej nie chciał, nie powinna karać Amelii za
swoje niespełnione nadzieje. Przełknęła ślinę i weszła.
Przy barze stała Jolka, po paru
sekundach rozpoznała ją.
- Wera! Jak ty się zmieniłaś! - krzyknęła. - Brakowało nam tu ciebie.
- Cześć, Jolka. Co tam słychać? - próbowała udawać niewzruszoną, wyluzowaną.
- A nic, stara bieda. - zaśmiała się. - Ale proszę, proszę. U ciebie widzę wielkie zmiany. Dziecko sobie zrobiłaś?
- Jak widać. - uśmiechnęła się z przymusem. - Jest Daniel?
- Jest. Zaraz go zawołam.
I zniknęła za drzwiami
prowadzącymi do kuchni. Weronika czuła, jak pocą się jej ręce.
Odstawiła na bok wózeczek i wzięła Amelię na ręce. Mała miała
służyć za bufor między nimi. Powstrzymać ją, żeby nie rzuciła
się przed nim na kolana. Po dwóch latach dalej jej serce szybciej
zaczynało bić na samą myśl o nim.
Obserwował ją przez chwilę.
Jej sylwetka nabrała kształtów. Skutek widział na jej rękach.
Czarne włoski pokrywał główkę, a ciemnobrązowe oczka spoglądały
na niego zaciekawione. Poczuł się, jakby dostał obuchem w łeb.
- Przejdźmy do gabinetu. - wyjąkał, a Weronika drgnęła.
Odwróciła się do niego i
skinęła. Zauważył cierpienie w jej oczach, gdy ich spojrzenia się
spotkały.
Szukał jej jeszcze przez parę
miesięcy, od jej sąsiadów dowiedział się, że wyjechała tydzień
po ich ostatnim spotkaniu. Sprzedała mieszkanie i rozpłynęła się
w powietrzu. Nie było dnia żeby o niej nie pomyślał chociaż
przez chwilę. Po miesiącu wiedział już, że popełnił największy
błąd w życiu. Mógł zawrócić wtedy do jej mieszkania.
Przeprosić i błagać, by go przyjęła. Bał się, że już jest za
późno. Uwiódł ją i obraził. Skradł niewinność i podle się z
nią obszedł.
- Gdzie byłaś? - zapytał od razu, gdy weszli do gabinetu.
- Tydzień po naszym ostatnim spotkaniu... - odwróciła od niego wzrok, czerwieniąc się. - Postanowiłam wyjechać do dalekiej ciotki na urlop. Po paru miesiącach zauważyłam, że... Że jestem w ciąży... Byłam zagubiona, postanowiłam, że zostanę do rozwiązania... Później... Miałam ciężki poród, przez jakiś czas byłam osłabiona i... bałam się wrócić.
- Ona jest moja? - zapytał, czując, jak narasta w nim wściekłość.
- Jak śmiesz?! Myślisz, że skoro nie udało mi się z mężczyzną, któremu pierwszemu się oddałam to zaczęłam skakać z kwiatka na kwiatek?!
Rozpoczynająca się kłótnie
przerwała Amelia, która zaczęła delikatnie szarpać swoją mamę
za włosy domagając się uwagi. Gdy Weronika syknęła cicho, mała
roześmiała się na całe gardełko, zwracając na siebie uwagę
Daniela. Wiedział, że jest jego od momentu, gdy tylko na nią
spojrzał. Była jego małą kopią. Czuł jednocześnie radość,
strach i wściekłość. Był wściekły na Weronikę, że pozbawiła
go roku życia swojej córeczki.
- Masz dwa wyjścia. - wycedził przez zęby. - Albo wprowadzasz się z małą do mnie, albo spotykamy się w sądzie. Wybieraj.
Strach chwycił ją za gardło.
Wiedziała, że w sądzie nie wygra. Daniel miał fundusze, mógł
wynająć najlepszego prawnika w mieście. Musiała się zgodzić na
jego pierwszą propozycje. Ale... Jak miała to zrobić? Jak mogła
mieszkać razem z nim, obserwując i wiedząc, że on nigdy nie
będzie jej... Że nawet jeśli on dla Amelki chciał spróbować, to
ona nigdy nie będzie wstanie mu zaufać. Raz już odrzucił jej
miłość, cierpiała tak bardzo, że nie potrafiła cieszyć się z
nowego życia, które wyczuwała w sobie.
Widział emocje grające na jej
zmęczonej twarzy. Strach, ból, a w końcu zrezygnowanie. Nie dał
jej wyboru. Wiedział, że zgodzi się na przeprowadzkę. Mimo
złości, jaką do niej czuł, chciał ją mieć przy sobie. Pragnął
się przekonać, czy mają jeszcze szansę.
- Nigdy ci tego nie wybaczę. - wyszeptała, a on nie do końca był przekonany, o które świństwo jej chodzi.
- Wybaczysz. - powiedział z pewnym siebie uśmieszkiem. - A teraz, czy możesz mi przedstawić moją córkę?
- Amelio. - zwróciła się do córeczki. - To jest twój tatuś, Daniel. Pamiętasz, kochanie? Opowiadałam ci.
Amelia w odpowiedzi uśmiechnęła
się słodko i wyciągnęła pulchne rączki w stronę Daniela.
Patrzył na nią, jak zaczarowany. Odebrał ją z rąk Weroniki i
widać było, jak mała w momencie zawojowała sercem tatusia. Miłość
od pierwszego wejrzenia. Wera próbowała stłumić łzy wzruszenia.
Jej nikt tak nie kochał. Nigdy. Jej własny ojciec nie miał w
oczach tyle uczucia, takiej czci. Obwiniał ją za postępek matki,
która uciekła z kochankiem, gdy Weronika miała trzy lata. Rozpił
się i bił ją, wyzywał, znęcał się psychicznie. Samotna łza
spłynęła jej po policzku. Miała nadzieję, że Daniel nie
zauważył, ale niestety, znów go nie doceniła.
Daniel zostawił w restauracji
swojego zastępce, a sami pojechali do hotelu, w którym zatrzymała
się Weronika z córką, po ich rzeczy.
- Twoje mieszkanko sprzedałaś? - zapytał, gdy wynosili rzeczy z pokoju.
- Tak. Nie chciałam już tam mieszkać.
- Powiedz mi... - przystanął i spojrzał jej głęboko w oczy. - Dlaczego wróciłaś?
- Moja ciocia, ta u której byłam, zmarła miesiąc temu. Uzmysłowiłam sobie, że jestem sama na tym świecie, a Amelka ma tylko mnie. Chciałam, żeby cię poznała, jeśli coś by mi się stało... Wiem, że się nią zaopiekujesz...
- Gdyby nie umarła, to byś tu nie przyjechała?
- Przyjechałabym... Chciałam zadzwonić do ciebie milion razy, ale co miałam ci powiedzieć? Cześć Daniel. Pamiętasz, jak miałeś wielką chętkę i rzuciłeś się na pierwszą lepszą? No, w każdym razie, zapomniałeś się zabezpieczyć i masz córkę, wszystkiego najlepszego.
Nic nie odpowiedział. Miała
racje. Nie tylko ona była winna w tej sytuacji. Gdyby inaczej się z
nią obszedł, wiedziałaby, że może na niego liczyć.
Na bogów, wzbudzasz takie emocje, że serce mi staje i łzy cisną się do oczu. Daniel to kawał bydlaka. Wciąż ją rani, mimo tego, że wie, jak to działa. Ze strachu o własne emocje i reputację, pomiata dziewczyną jakby była kimś gorszym, nie licząc się z jej uczuciami. Nie znoszę go. Szkoda mi Wery, powinna okazać większą siłę. Tak jak w ostatnim zdaniu, które wypowiedziała. Pokazała odrobinę pazur, wypluła to, co leży jej na sercu. Może, gdyby znalazła w sobie więcej siły, okiełznałaby tego skur... No!
OdpowiedzUsuń