Daniel miał duży piętrowy dom
w najbogatszej dzielnicy miasta. Weronika była zachwycona, choć
starała się tego nie okazywać. Był koloru beżowego z ciemnym
dachem. Posesja na której się znajdował także zapierała dech w
piersiach, udało jej się zauważyć basen, który znajdował się
na tyłach. Wjechali do garażu i Daniel spojrzał na nią.
- Jak pierwsze wrażenie?
- W porządku. - mruknęła.
Daniel przewrócił oczami
zirytowany. Wysiadł z auta trzaskając drzwiami, czym obudził
Amelię. Zaklął pod nosem. Przed nim czekała długa nauka. Chciał
otworzyć drzwi przed Weroniką, ale ona już stała przy tylnych
drzwiach i wyciągała dziewczynkę z siodełka. Przytuliła ją do
piersi i mruczała jakieś uspokajające słowa.
- Przepraszam, chodź pokaże wam pokój. - mruknął i ruszył naprzód.
Gdy wyszli z garażu znaleźli
się w wielkim salonie połączonym z kuchnią. Pomieszczenie
urządzone było w nowoczesnym stylu. Pośrodku stały dwie czarne,
skórzane sofy, między nimi niski szklany stoliczek. Na przeciwko w
ścianie wbudowany był kominek gazowy, a nad nim wisiał ogromny
telewizor. Było pięknie, lecz jakoś zimno i bezosobowo.
- Tam jest łazienka. - pokazał w stronę drzwi przy schodach.
Skierował się na piętro.
Otworzył pierwsze drzwi.
- To jest pierwszy i największy pokój gościnny. Możecie go sobie urządzić, jak chcecie. - powiedział wpuszczając Weronikę do pokoju. - Moja sypialnia jest obok, łazienka jest naprzeciwko waszego pokoju. Resztę pokaże ci później.
Wera rozejrzała się po pokoju.
Urządzony był w złotych barwach. Pośrodku stało duże małżeńskie
łóżko. Światło w dzień zapewniało ogromne okno na połowę
ściany. Przy oknie stała otomana. Oczami wyobraźni Weronika
widziała na niej siebie z książką. Jej obserwacje przerwał głos
Daniela.
- Dacie radę dzisiaj spać w jednym łóżku?
- Oczywiście. - odpowiedziała spoglądając na córeczkę śpiącą w jej ramionach. - Najczęściej śpimy razem.
- Jutro możemy wybrać się na zakupy dla małej. Jakieś łóżeczko i inne pierdoły.
- Dobrze.
Daniel stał przez chwilę nie
wiedząc, co powiedzieć, wreszcie zirytowany przeczesał palcami
swoje włosy i wyszedł bez słowa.
Weronika położyła Amelie
pośrodku wielkiego łoża, sama przysiadła na jego brzegu i
obserwowała śpiącą córeczkę. W jej dużych zielonych oczach
zaczęły się zbierać łzy. Żałowała, że wróciła. Ich ponowne
spotkanie nie przebiegło tak, jak sobie wymarzyła. Nawet nie
powiedział, że tęsknił, tylko od razu zagroził, że odbierze jej
dziecko. Może jeszcze parę miesięcy i zdołałaby o nim
zapomnieć... Wyobrażała sobie inaczej swój powrót. Po nocach
marzyła, że on chociaż troszkę za nią tęsknił. Chciała, żeby
wziął ją w ramiona. Chciała, żeby ktoś ją pokochał.
Zeszła do salonu, musiała z
nim porozmawiać. Siedział na jednej z sof i bezmyślnie wpatrywał
się w wielkie drzwi balkonowe. Jego widok dalej wywoływał u niej
dreszcze podniecenia. Jego zapach ją odurzał.
- Daniel, możemy porozmawiać? - jej głos był cichszy od szeptu.
- O czym? - zapytał szorstko.
- Nie wiem, jak ty sobie to wszystko wyobrażasz... O co ci chodzi? Czego chcesz ode mnie?
- Nie wiem. - warknął. - Wiem tylko tyle, że zabrałaś mi córkę! Dopiero to do mnie zaczyna docierać, więc lepiej zejdź mi z oczu.
- Chyba zdajesz sobie sprawę z tego, że wcale nie chcę tu być. - wyszeptała.
Zerwał się gwałtownie z sofy
i podszedł do niej. Ze strachu serce podeszło jej do gardła,
cofnęła się parę kroków.
- Nie zrobię ci krzywdy, chociaż mam wielką ochotę skręcić ci kark. Postaram się jednak opanować. Musisz tu zostać, muszę poznać moją córkę, zobaczymy co będzie dalej. Jeśli wykręcisz jakiś numer zabiorę ci ją. Wygram w sądzie, jestem tego pewien.
Zbliżał się do niej powoli,
jak drapieżnik do swojej ofiary. Małymi krokami cofała się, aż
natrafiła na ścianę. Rękami zablokował jej drogę ucieczki. Była
w pułapce.
- Wszystkie jesteście takie same. - wyszeptał złowrogo. - Jedna zdradzi cię z najlepszym przyjacielem, a druga ukryje twoje dziecko.
- Proszę... - jej głos był ledwie słyszalny od tłumionych emocji. - Nie rób mi krzywdy...
Odsunął się od niej. Stała z
opuszczoną głową, a jej drobne, choć bardzo apetyczne ciało
drżało. Westchnął głośno i wyszedł do ogrodu. Weronika szybko
wbiegła na piętro do pokoju, który jej przeznaczył i osunęła
się na ziemie po drzwiach. Ukryła twarz w dłoniach, a z jej gardła
wyrwał się tłumiony szloch.
Gdy Daniel ochłonął i wrócił
do domu nie miał pojęcia co robić. W jednej chwili chciał ją
udusić, by w następnej całować do nieprzytomności. Emocje, które
w nim wyzwalała napawały go zdumieniem.
Następnego dnia Weronikę
przebudził jakiś ruch w pokoju. Nieprzytomnie obróciła się na
drugi bok i zobaczyła, że Daniel siedzi na łóżku i z miłością
przygląda się małej Amelce.
- Mama mama mama mama. - Dziewczynka zauważyła, że jej mama się obudziła i domagała się śniadania.
- Jest głodna. - stwierdziła Wera biorąc ją na ręce i wyczekująco patrząc na Daniela.
- Nigdzie się nie ruszam. - powiedział z tym swoim ironicznym uśmiechem.
Weronika była zawstydzona, ale
mała Amelia nic sobie nie robiła z widowni, szarpnęła za bluzkę
od piżamy mamy i wydostała jedną, pełną pierś, wtuliła się i
zaczęła łapczywie ssać.
Daniel gwałtownie wciągnął
powietrze. Przyglądał się pożądliwie. Ogarnęło go dziwne
uczucie. Zazdrościł swojej własnej córce. Podniósł wzrok z
kuszących piersi na twarz swojej byłej. Siedziała z przymkniętymi
oczami, zawstydzona zagryzała dolną wargę. Była taka piękna,
dziwił się, że nie widział tego wcześniej. Taka delikatna,
niewinna, a on ją zniszczył. Wyznała mu kiedyś miłość, ciekawy
był, czy nadal coś do niego czuje. Pogłaskał ją delikatnie po
policzku, drgnęła i otworzyła swoje piękne zielone oczy
spoglądając wprost na niego. Nie wiedzieli ile trwała ta chwila.
Po prostu siedzieli i wpatrywali się w siebie.
- Czego ode mnie chcesz? - wyszeptała.
- Chcę wiedzieć, czy coś jeszcze do mnie czujesz.
Przetrzymała jego wzrok.
Stoczyła krótką walkę w myślach. Nic z tego nie będzie,
pomyślała. Nie pozwolę mu znów się zranić. Miała świadomość,
że on nigdy jej nie pokocha.
- Nie. - odpowiedziała mocnym głosem. - To była pomyłka.
- Myślisz, że mogłabyś mnie znowu pokochać? - zapytał stłumionym głosem.
- Mam nadzieję, że nie. Potraktowałeś mnie okropnie. Nigdy ci nie zaufam, nie chcę nawet na ciebie patrzeć. Wykorzystałeś młodą, naiwną dziewczynę, nawet się nie zabezpieczyłeś i zostałam z dzieckiem.
- Ze swojej winy zostałaś z nią sama.
- Ty zamknąłeś mi drogę powrotu. Powiedziałeś, że byłam ci potrzebna tylko na chwilę.
- Ale teraz jednak wróciłaś. - powiedział marszcząc brwi.
- Tak. - westchnęła boleśnie. - Zrobiłam to dla Amelki. Powinna mieć oboje rodziców. Ja nie miałam i zobacz jak skończyłam.
- Chciałbym, żebyś mi kiedyś o nich opowiedziała.
- A opowiesz mi o Ance?
- To nie twój zasrany interes.
Zaśmiała się. Amelia
przyglądała im się z ciekawością, co chwilę się uśmiechając.
Wzięła małą na ręce i wyszła z pokoju. Oczywiście skłamała
mówiąc mu, że go nie kocha. Chociaż nie wiadomo, jak mocno się
starała, nie potrafiła o nim zapomnieć. Serce bolało ją na każdą
małą myśl o nim. Wracając tutaj postanowiła, że się nie
przyzna. Nie może mu dać się ponownie wykorzystać. To by ją
zabiło. Teraz najważniejsza była Amelia. Dla niej musiała się
trzymać, każdego dnia staczała walkę ze sobą, żeby tylko wstać
z łóżka i jakoś funkcjonować. Ta miłość była wyniszczająca.
Ubierając się w swojej
sypialni Daniel zastanawiał się na rozmową z Weroniką. Mówiła,
że go kocha. Może to była tylko taka reakcja na seks. Dawno
stwierdził, że kobiety to niewierne stworzenia. Może on sam
zniszczył to uczucie.